Owszem, zdarza mi się. Nawet dość często. Zazwyczaj w czwartki w godzinach przedpołudniowych. Wtedy często mam to uczucie, od lekkiego zakłopotania, przez zażenowanie, do normalnego, ludzkiego wstydu. Myślę że to silna reakcja na pewnego rodzaju formę uzależnienia. Wiem, że powinnam z tym walczyć, ale nie mogę. Próbowałam. Po prostu nie dałam rady, coś w środku podpowiada mi: - zrób (kup) to! I robię to. Choć wiem, że wstyd. Dlatego postanowiłam przyznać się do tego publicznie. Tak! Kupiłam to! Nie wiem po co, dla kogo, z jakiej przyczyny, okazji? Czułam że muszę. Co tydzień na targu ze starociami, wchodzę w posiadanie dziwnych przedmiotów. Jak te np.
Albo te drewniane, luźno występujące elementy nie wiadomo czego, z bezużyteczną, zepsutą lampą trochę chcącą udawać świecę.
No i to! Sprzedawca nawet nie chciał za to 3, więc wziął 2zł i wciąż czując, że potraktował mnie krzywdząco, wyceniając tak wysoko ten oryginalny, acz nienachalnej urody przedmiot, zaproponował, że dorzuci gromnicę. Wprawdzie nadpaloną i trochę okopconą, ale wzruszył mnie tym gestem do głębi. Oczywiście, że przyjęłam gratis z entuzjazmem, przyda się! Do czego, nie wiedziałam.
Osłonkę pomalowałam, przetarłam
Tak już mam, że wzbudza we mnie litość każdy rupieć, który choć przez moment zaniepokoi moją wyobraźnię. Pochylam się wtedy nad nim w skupieniu, przyglądam z powagą, z zainteresowaniem śledzę go pochylając się jak nad łóżkiem chorego i wtedy zadaję sobie pytanie. Niesamowicie ważne pytanie: Czy na pewno nie da się nic już zrobić? Może pomalować, lub zeszlifować, skleić, naoliwić, może tylko wyszorować, no jakoś uratować... Zazwyczaj się udaje. Choć wiem, że nie dla wszystkich do końca zrozumiałe jest o czym piszę, to mam z tego procederu niesamowitą frajdę i lubię te dziwne przedmioty, które dostając drugie życie, przeżywają kolejne lata i dla mnie są piękniejsze od nowych, bo maja historię.
Osłonkę pomalowałam, przetarłam
Drewniane elementy po sklejeniu (bądź przed- nie pamiętam)) zostały wyczyszczone z warstwy lakieru.
Po to aby za chwilę zmienić kolor na zielony i biały
Ten mały to z drewnianej podstawki na jajko
No i deseczka żeby nie zapomnieć o najważniejszym :)
Nie dość, że uratowałaś te przedmioty to jeszcze sprawiłaś, że są piękne! Osłonka storczyka jest nie do poznana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
świetne to wszystko i pięknie Ci to wyszło, nic tylko podziwiać. Gratuluję.
OdpowiedzUsuń